Zaznacz stronę

Tak łatwo obrazić się na świat i ludzi

 

 

 

Dwoje dzieci. Jedno biega nieporadnie i uśmiechając się rozkosznie woła ?mamo?. Drugie nie ma siły, by podnieść główkę, pewnie nigdy nie wypowie słów, które byłyby zrozumiałe.

Jednemu wszystko przychodzi z łatwością, Twoje od chwili narodzin ma pod górkę. Zamiast beztroskich dni w domu szpital i nowe diagnozy. Problem z przełykaniem, wodzeniem oczkami. Niechętne spojrzenia ludzi gdy pojawiacie się na placu zabaw.

 

 

Tak łatwo obrazić się na świat i ludzi.

Bo to, co przeżywa rodzic dziecka z niepełnosprawnością jest trudne.

Serce boli, pewnych rzeczy nigdy nie uda się osiągnąć – diagnoza jest bezwzględna. Nie pomagają ludzie, którzy dziwnie patrzą i ich szept o Was, tak sceniczny, że Twoje dziecko i Ty słyszycie niemal każde słowo.

Dobrze to poczuć, by potem się z tym zmierzyć. Wkurzyć się, wypłakać.

Nie warto tylko… ostawać się w tym bólu.

Ludzkie słowa o mnie są ludzkie, a nie absolutne. To doświadczenia wykreowały takie a nie inne poglądy, nie pozwalają zrozumieć mojej sytuacji. Odcinam się od nich. W obliczu nieprzychylnych słów można zwyczajnie mieć ogromny dystans.

 

 

Wielu ludzi ma pokusę, by porównywać dziecko z innymi

„A moje już zjada normalne obiadki, Ty jeszcze karmisz słoiczkami??!”

„To Twoje już raczkuje??”

 

A ja przyjmuję, że każde ludzkie życie jest jedyne w swoim rodzaju, podobnie jak jego rozwój i przebieg.

Każdy z nas ma inne zadania, obowiązki, wyzwania. Inne smutki i radości.

 

I jedyne z kim warto się porównywać to ze samą sobą. Sprzed lat.

Nie poddawać w obliczu tego, co nieosiągalne. Choć pełnia zdrowia osiągalna nie jest, są rzeczy na które mam wpływ.

Zatrzymać się i pomyśleć: co jest możliwe dla mnie i dla dziecka a co zdecydowanie nie jest?

 

 

Może moje dziecko będzie miało mniej czasu na życie. A o przyszłości mogę myśleć tylko z nieśmiałością.

Niepewność jest tak mocno wpisana w życie.

W życie? każdego człowieka.

Nie warto z nią walczyć. Lepiej zaakceptować.

I wyzbyć czegoś, co jest gorsze: paniczny strach przed tym, co niepewne.

 

 

Zachować spokój ducha.

By spokój zapanował również w domu.

 

Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda.

Jak w naszej prozaicznej sytuacji sprzed lat:

– Oj boli boli boli kolanko?

– Gdzie boli? Mogę dotknąć? Pomasować?

– podlapać a nie pomasować

 

 

Choroba dziecka to nie powód, by zamykać się w swoim kokonie, skupiać jedynie na własnych przeżyciach. Odsuwać od ludzi. Bo ?Twoja depresja jest niczym przy mojej?.

 

Pozwól sobie być sobą. Pozwól innym być wyjątkowymi.

Wspólnie ciesz radościami, smuć smutkami.

Różnymi od moich, ale nie mniej godnymi.

Jeśli marzysz, by moje dziecko spotykało na swojej drodze dobrych i życzliwych ludzi to sam/a taki/a się stań.

To prosta droga by oswoić ludzi z chorobą. By życzliwość wracała. Do mnie i do dziecka.

By spoglądać z zachwytem na cudze dzieci i ich umiejętności.

One również potrzebują ciepłych spojrzeń i miłości.

 

 

fot. Agnieszka Bohdanowicz

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki