Zaznacz stronę
Po co dziecku wyzwania

Po co dziecku wyzwania

Zrobię to szybciej i lepiej.

Po co wymagać od dziecka z niepełnosprawnością.

 

 

I tak będzie skazane na innych. Jeśli dorosłość będzie mu dana…

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie.

Zwłaszcza, gdy dziecko trafia pod opiekę hospicjum.

I jak trudno pozostać bierną, gdy dziecko samo próbuje.

Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

 

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, zazwyczaj wiemy, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie jest utrudniony.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie,

brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Podjęte działania to radość i satysfakcja.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu – autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I tworzy własną, autonomiczną przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens,

pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki

Czyja to wina ??

Czyja to wina ??

Jedyne rzeczy, które kiedykolwiek masz to te, które trzymasz w sercu.

 

 

Rodzic dziecka ciężko chorego staje się specjalistą od własnego dziecka.

Czy chce czy nie.

Czy potrafi czy też nie.

Czy ma możliwości intelektualne, materialne, pomocowe, zdrowotne czy też nie.

Jego decyzje i działania nie zawsze są perfekcyjne.

Nawet jeśli kocha swoje dziecko najmocniej na świecie.

 

Czy można mieć poczucie winy że być może wybrałam/em nienajlepszą drogę leczenia, edukacji, rehabilitacji..?

Że moje dziecko mogłoby być teraz w lepszym stanie, miałoby lepiej gdyby nie tamta decyzja?

TAK!

Dziś moje decyzje dotyczące wyboru miejsca leczenia Jagienki pewnie byłyby inne.

Przez pewien czas poczucie winy było bardzo duże.

Co by było gdyby..

Ale wiem też jakie były okoliczności tamtego wyboru.

I że po leczeniu pojawiły się nowe.

 

W pewnym momencie uwalniające stały się słowa:

PRAWDOPODOBNIE ZROBIŁAŚ/EŚ WSZYSTKO CO NALEŻY.

Z MOŻLIWOŚCIAMI, SIŁAMI, WIEDZĄ JAKIE MIAŁAŚ/EŚ W TAMTYM CZASIE.

 

Tak jest w życiu, z każdą dobrą i złą decyzją.

Są też decyzje, które nie sposób zakwalifikować do prostego podziału na dobre i złe.

I ?poczucie winy ani nie zmieni przeszłości, ani nie uczyni mnie lepszym człowiekiem?.

 

Jak żyć bez poczucia winy? Skupiając się na dniu dzisiejszym i przyszłości.

Być może pełnej zagadek ale wartej wyobrażenia i skonkretyzowania.

Nie mamy już wpływu na decyzje które podjęliśmy.

Mamy za to wpływ na dzień dzisiejszy, na miłość do siebie, dziecka, najbliższych.

Na życzliwość do spotykanych osób.

Na własne plany. Niech będą odważne.

 

W sytuacji gdy jasne jest, że to ktoś nas skrzywdził…

Uraza jest czymś naturalnym.

Ale żywienie jej zabiera człowiekowi wolność.

I milowym choć niejednokrotnie najtrudniejszym krokiem jest odcięcie się od osób, które krzywdzą.

Mentalnie, fizycznie.

 

Zawsze znajdzie się ktoś/coś kogo można obwiniać:

Jestem chory/a przez geny, Boga, przodków.

Nie radzę sobie z informatyką bo geny, bo nie mam zdolności, bo miałam słabą nauczycielkę.

Mam słabą pracę przez rodziców, szkołę, trudne życie..

 

Pielęgnowanie nienawiści i złych emocji do kogokolwiek sprawia, że nasze myśli ciągle są zajęte. Osobami, zdarzeniami z przeszłości. Że myślami ciągle jestem w tamtym miejscu, przy osobie/ach do których mam żal.  

Zabierając sobie potrzebną do życia i szczęścia energię.

Czy tego chcę? Absolutnie nie. Świadomie wybieram to, co chcę żeby ze mną było.

Bo „jedyne rzeczy, które kiedykolwiek masz, to te, które trzymasz w sercu? Bruce Coville

 

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki

TRAUMA z greckiego RANA

TRAUMA z greckiego RANA

Nawet gdy Ty nie pamiętasz,

Twoje ciało pamięta

 

 

Są takie doświadczenia które zostają zapisane w ciele na długo.

Mimo, że rozum ich nie pamięta albo pamięta tylko skrawki.

Niekiedy wręcz przerażające, z bólem trudnym do zniesienia.

I żeby przetrwać, trzeba przestać czuć.

Tak powstaje trauma.

 

Trauma bardzo często dotyczy dzieci z niepełnosprawnością,

ludzi przewlekle chorych i ich rodzin. Ale nie tylko.

Może pojawić się u każdego a jej przyczyny to m.in.:

– Przemoc w szkole, w miejscu pracy

– udział w wypadku

– nadużycia fizyczne i psychiczne

– bycie świadkiem czyjejś krzywdy czy śmierci

– udział, bezpośredni lub pośredni w wojnie

– bolesne, pełne niepokoju hospitalizacje

 

Pamiętam kilka sytuacji w których życie mojego dziecka było zagrożone.

Gdy z przerażenia trudno było oddychać.

I kilkadziesiąt w których cierpienie było nieznośne. Jak wtedy, w szpitalu z maleńką Jagienką i szukanie igłą żył podczas pobierania krwi. Gdy wszystko trwało… kilkadziesiąt (!) minut.

 

 

Zarówno trudne doświadczenia jak i te na pierwszy rzut oka mniej przerażające, często zostawiają trwały ślad w ciele człowieka.

Jagienka do dziś reaguje płaczem lub stanowczym ?nie! nie mów o tym!!?

na pamięć niektórych szpitalnych sytuacji.

Wspomnienia, które przypominają o bezsilności i powodują autentyczny, silny ból w ciele.

Kiedyś nie wiedziałam, że to już trauma. I że należy się nią zająć.

Trauma może przejawiać się:

Bólami brzucha, sztywnością kręgosłupa.

Problemami ze snem ? koszmarami lub bezsennością.

Paniką.

Ciągłymi myślami o tym, co mnie spotkało.

Izolacją od otoczenia, poczuciem samotności.

Nieuzasadnionym lękiem, depresją.

Zachowaniem autodestrukcyjnym skierowanymi również ku sobie.

Niskim poczuciem własnej wartości, złymi wynikami w nauce.

 

 

JAK WSPOMÓC SIEBIE/DZIECKO PO PRZEŻYCIU TRUDNEGO DOŚWIADCZENIA?

TERAPIA

O możliwości podjęcia terapii traumy dowiedziałam się w Centrum Terapii Cukinia Fundacji Gajusz.

Uważam, że nadal zbyt rzadko mówi się o tym, że istnieją specjaliści ukierunkowani na leczenie traumy. A to podstawowa wiedza w jaką powinni być wyposażeni rodzice dzieci przewlekle chorych. Dzieci od najmłodszych lat narażonych na trudne szpitalne doświadczenia.

 

Terapia traumy może być uwalniająca.

Obniża stres. Pozwala ciału odreagować. Nauczyć się być w chwili obecnej. Nie reagować w sposób wyuczony, automatyczny a elastyczny.

Kieruje siły człowieka KU ŻYCIU.

W pracy z traumą właśnie doświadczenie a nie słowa mają największą moc.

Zadanie terapeuty nie jest łatwe. Bo przy jednoczesnym uchylaniu kawałeczka traumy, by pomóc pacjentowi oswoić się z doświadczeniem, trzeba powrócić do sytuacji w której jest bezpiecznie.

 

METODA TRE (Tension Releasing Exercises)

Metoda prowadzona przez terapeutę mająca na celu rozluźnienie ciała poprzez trzęsienie, rozładowanie napięcia i powrót wszystkich układów człowieka do normalnego, biologicznego stanu.

Podobnie jak u zwierząt walczących o życie czy jak u człowieka, który przeszedł operację ? ciało trzęsie się by później wrócić do normalnego stanu.

 

WSPOMAGAJĄCE ĆWICZENIA ODDECHOWE I OBNIŻAJĄCE STRES

Ćwiczenia wyciszające, medytacyjne, skanowanie ciała. Opcjonalnie z muzyką relaksacyjną.

?Twoje serce jest z Tobą od dawna i cały czas. Pozwoliło Ci przetrwać tak wiele lat. Tu i teraz jesteś bezpieczny/a.?

W spokoju powrócić do ciała. Do tego, co ono czuje. Tu i teraz. Czy jest ok? Jak mi się oddycha? Czy czuję się bezpiecznie?

Przenoszenie uwagi z jednej części ciała na drugą.

Koncentracja na tym, czy dłonie, brzuch, kark, kręgosłup i po kolei inne części ciała są rozluźnione.

Koncentracja na miejscach, w których czuć napięcie i rozluźnienie ich poprzez spokojny oddech.

Stosowanie oddechu koherentnego

ćwiczenie które polega na głębokim i spokojnym oddychaniu: 5-6 oddechów na minutę

 

A ponadto:

Budowanie zasobów miłych doświadczeń.

Tych z rodziną, z przyjaciółmi.

Otaczanie dziecka opieką poprzez miłe gesty. Jak choćby pogładzenie włosów.

Wspólne zauważanie, jak wiele wokół jest troski i życzliwości.

 

Jesteś bezpieczny/a. Wszystko jest dobrze.

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki

Księżniczka Jagienka w Paryżu

Księżniczka Jagienka w Paryżu

Po pierwszych rozmowach wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sami.

Tutaj w Paryżu, mamy wymarzoną opiekę i wsparcie.

 

 

 

Relacja mamy Jagienki z roku 2016

GAJUSZ LATEM /bezpłatny kwartalnik Fundacji Gajusz 03/16/

 

31 marca w Teatrze Arlekin świętowaliśmy osiemnaste urodziny Fundacji Gajusz. Nie zabrakło podziękowań, przemówień, wzruszeń i owacji.

Uroczystość prowadził dwudziestoletni Gajusz Kwiatkowski i moja Jagienka.

Na pożegnanie na scenie pojawiła się Pani Tisa Żawrocka ? Kwiatkowska, która nawiązując do swoich przeżyć sprzed 19 lat, poprosiła o wsparcie modlitewne dla obecnej na sali matki, która jest w podobnej sytuacji. Serce zabiło mi mocniej.

Nie mogłam przewidzieć że tego, czy jakiegokolwiek innego wieczoru padnie tak osobiste i piękne wyznanie. Po chwili płakałam jak dziecko. Zapaliło się światło, a mnie trudno było powstrzymać łzy. Poczułam płynącą zewsząd moc i siłę. Dwa dni później lecieliśmy samolotem na konsultacje do Paryża. W organizacji wyjazdu bardzo pomogła Fundacja Gajusz.

W Paryżu wylądowaliśmy późnym wieczorem, padał deszcz. Pan Jan Białęcki ? wolontariusz fundacji- czekał na nas na dworcu autobusowym. Po krótkim powitaniu pomógł spakować bagaże i zawiózł nas samochodem do przyszpitalnego ?Domu Rodzin?. W drodze pokazywał Jagience atrakcje miasta, w tym pięknie oświetloną wieżę. Po zakwaterowaniu zabrał nas do swojego domu na pyszną, ciepłą kolację. Na deser truskawki ? uczta dla Jagienki.

Atmosfera tak gościnna i serdeczna, że aż trudno uwierzyć, że znamy się zaledwie od godziny.

 

PO PIERWSZYCH ROZMOWACH WIEDZIELIŚMY, ŻE NIE JESTEŚMY SAMI. TUTAJ, W PARYŻU, MAMY WYMARZONĄ OPIEKĘ I WSPARCIE.

 

Cały kolejny dzień, aż do wieczora, Jan spędził z nami na intensywnych konsultacjach, w gabinetach lekarskich i szpitalnych korytarzach. Z zaangażowaniem tłumaczył, wyjaśniał, prowadził na badania. Tematy były trudne, specjalistyczne, a dzień bardzo męczący. Zorganizował także pomoc wolontariuszy, swoich przyjaciół, na następne dni.

I słusznie, bo okazało się, że lekarze mają wobec nas dalsze plany. I tak kolejny medyczny dzień, aż w dwóch szpitalach spędziliśmy z Wojtkiem Włodarczykiem, który zająć się nami równie serdecznie. Wspólnie spędziliśmy wiele godzin, potem musiał pójść do pracy, dlatego sprawnie przekazał wiadomości Dorocie Zawadzkiej, która towarzyszyła nam przy końcowych formalnościach i rozmowach z lekarzami. Dorota z własnej inicjatywy poświęciła kolejny dzień na wizytach w urzędach, by znaleźć remedium na jesienną hospitalizację. Pomoc Jana, przez cały pobyt, była na wyciągnięcie ręki.

 

O to, by Paryż nie kojarzył nam się tylko z badaniami i niepokojem, zadbali nasi polscy wolontariusze. Marta Żęcin, jej przyjaciele i znajomi wraz z panią Gabrysią Halakiewicz zorganizowali (w zaledwie kilka dni!) jeden z najpiękniejszych dni w życiu naszej Córki ? wycieczkę do Disneylandu. Radości nie było końca! Spotkanie (udokumentowane autografami!) z najprawdziwszymi na świecie Księżniczkami, parada postaci disneyowskich i nasz bieg za ukochanym Kopciuszkiem w karocy, labirynt Alicji w Krainie Czarów, przejażdżka kolejką górską, podróż gondolą w świecie Piotrusia Pana?

Został nam podarowany dzień, w którym łezka szczęścia nieraz zakręciła się w oku, plany i choroba nie miały żadnego znaczenia. Podekscytowanie na twarzy dziecka i jego refleksyjne wyznanie: ?Chciałabym żeby dzisiaj zatrzymał się czas?.

Zbliżał się czas powrotu.

Mieliśmy straszny dylemat, jak wrócić, ponieważ Jagienka źle zniosła podróż w pierwsza stronę. Po starcie zaczęła mieć problemy z oddechem i trudno sobie wyobrazić sytuację, w której nie mielibyśmy tlenu. Zdecydowaliśmy się wracać pociągiem. Jan błyskawicznie znalazł optymalne rozwiązanie ? podróż z przesiadką w Kolonii. W Kolonii bilet można było wykupić tylko na miejscu, dlatego nasz opiekun skontaktował się ze swoją rodziną mieszkającą w Niemczech z prośbą o pomoc. Jan zająć się przenoszeniem bagaży, transportem na dworzec. Jego żona Anna odprowadziła nas do pociągu.

 

Po kilkugodzinnej podróży pociąg zatrzymał się w Kolonii. Obok naszego wagonu zobaczyliśmy mężczyznę, który wyciągnął ogromną Myszkę Miki w stronę Jagienki. To Jaromir Jankowski ? kuzyn Jana. Miał dla nas 2 godziny ? tyle, ile trwał czas oczekiwania na pociąg. Zabrał nas prosto z dworca na plac z fantastyczną, gotycką katedrą. W czasie spaceru miał dla nas niespodziankę. Zostaliśmy ugoszczeni piknikowym koszem wypełnionym ciepłym jedzeniem, gorącą herbatą, przekąskami i owocami.

 

To zdumiewające? Jest późny wieczór, dworzec w obcym mieście i nieznajomy człowiek z bezmierną dozą sympatii (do Jagienki, do nas) i wspaniałomyślności. I wiecie, co jest najciekawsze ? coś takiego zrobił po raz pierwszy w życiu, a na jego twarzy malowała się autentyczna radość.

Wszystko, czego doświadczyliśmy w Paryżu, było wspaniałe. Jednak najważniejsze było to, co po raz pierwszy usłyszałam z ust francuskich ortopedów: ?pani dziecko nie jest skazane na śmierć, mamy już plan leczenia, chcemy, żeby jesienią Jagienka przyjechała na pół roku?. Takie słowa pozostają w pamięci na zawsze.

Niedowierzanie i radość, strach przed odzyskaniem nadziei, by po kolejnych badaniach ktoś znów jej nie odebrał, szczęście i wdzięczność do Boga, do świata. Mnóstwo pytań, by przekonać się, że obawy mają mniejsze znaczenie niż ufność.

 

Paryż ? dla mnie już na zawsze miasto, w którym odnalazłam nadzieję. Nadzieję na życie mojego dziecka. Jednak to, czego doświadczyłam, przyniosło też ogromną wiarę w świat, człowieka, dobro.. Zapoczątkowane na 18-leciu Fundacji wsparcie i moc płynąca od obecnych na nim Wspaniałych Ludzi, miało swoją kontynuację w mieście, w którym ?bezimienne? osoby mają swoje szlachetne oblicza.

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki

Czy ta rehabilitacja w ogóle ma sens?

Czy ta rehabilitacja w ogóle ma sens?

Który rodzic dziecka z niepełnosprawnością nie usłyszał tego pytania choćby raz?

Albo nie zadał go… sam sobie?

 

 

 

I nic dziwnego.

Kolejne ćwiczenia a efektów jakby nie widać. Zajęcia wykupione, na stałe wpisane w grafik. Rehabilitant nie mówi ? jeszcze 10, 20 spotkań i będzie ok.

Może lepiej odpuścić.. Poleniuchować w domu, obejrzeć film.

Szkoda czasu, pieniędzy, łez..

 

Gdy rozpoczyna się proces rehabilitacji, jak gąbka chłoniemy wszelkie słowa: ?do kolejnego turnusu będzie podnosić główkę?, ?ma silne nogi, będzie chodzić?, ?będzie jeszcze bardziej prosta niż.. ?

 

 

Rozwój choroby bywa przewidywalny ale nie zawsze.

Bywa, bo przy przewlekłych chorobach sytuacja najczęściej klarowna nie jest.

I jeśli wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, gdy usłyszane słowa nie mają swojego odbicia w rzeczywistości to?

WARTO poddawać rewalidacji, mimo wszystko.

Jagienka trafiła pod opiekę hospicjum w wieku 5 lat, dziś ma 13.

Jeśli wtedy zrezygnowalibyśmy z rehabilitacji ruchowej, masażu, basenu, prawdopodobnie jej ból fizyczny i emocjonalny byłby na dużo wyższym poziomie.

Nas – rodziców także.

 

WSZYSCY jesteśmy ludźmi.

A organizm ludzki jest najsprawniejszy gdy się porusza.

Ruch sam w sobie jest dobrodziejstwem dla ciała, samopoczucia.

Rehabilitacja to nie tylko większa samodzielność, poczucie sprawczości,

przezwyciężanie własnych trudności, nauka wytrwałości.

TO TAKŻE DOTYK.

Dotyk, który łagodzi ból, również emocjonalny.

Zmniejsza wydzielanie hormonu stresu tak obecnego przy przewlekłych chorobach,

wzmacnia układ odpornościowy,

stymuluje wytwarzanie oksytocyny ? hormonu szczęścia.

Pomaga zaakceptować własne ciało.

 

I gdy sami zrozumiemy, że rehabilitacja to nie zawsze twarde efekty jak choćby samodzielne chodzenie czy bieganie, łatwiej będzie stworzyć dla dziecka przyjazne warunki.

Bez wprowadzania w błąd, że jak się będzie bardzo starać, twarde efekty przyjdą napewno.

A poprzez przedstawianie, zasmakowanie pozostałych korzyści z ruchu i aktywności.

Warto rozwinąć potrzebę i uznać wartość ćwiczeń w sobie i dziecku. Budując w ten sposób swoje życie, zdrowie, dobre samopoczucie.

 

 

Być może nikt nie doceni postępów dziecka, zwyczajnie, tak po ludzku. Bo na pierwszy rzut oka ich nie widać.

Ale nie ma to wpływu na ogrom wartości jaką przynosi rehabilitacja.

I nie ważne jest, że ktoś wątpi, czy to w ogóle ma sens.

Ważne by samemu NIE ZWĄTPIĆ i DAĆ CIAŁU POCZUĆ.

 

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki

Na co zwrócić uwagę podczas zbiórek publicznych

Na co zwrócić uwagę podczas zbiórek publicznych

Zbiórka publiczna na leczenie może mieć bardzo wysoką cenę.

Również dla dziecka.

 

Toczy się walka o życie. Lekarze rozkładają ręce.

Jak iskierka w tunelu pojawia się nadzieja.
Cena powala z nóg, czas działa na niekorzyść. To nigdy się nie uda.
A może jednak? Z pomocą ludzi, mediów.
Stawką jest przecież ŻYCIE.
A raczej – możliwość walki o życie.
Wchodzimy w to. Wyczerpani, zagubieni. 
W potężnym kryzysie trwającym dłuższy czas.
Pojawiają się niezwykli i wspaniali ludzie, którzy chcą pomóc, organizatorzy zbiórek, media.
Co najczęściej słyszy rodzic?
IM WIĘCEJ DRAMATYZMU, TYM WIĘKSZA SZANSA NA POWODZENIE ZBIÓRKI.
Nagraj się, jak płaczesz.
Nagraj dziecko, które płacze z bólu.
Pokaż ranę dziecka?
I najbardziej o czym wtedy myślimy to? zielony pasek zbiórki.
Później kolejna walka. Ta decydująca.
I ŻYCIE „PO” zbiórce, operacji, leczeniu.
Ono istnieje.
Podobnie jak historia dziecka, zapisana w Internecie.

 

Gdy potrzeba bezpieczeństwa zostanie zaspokojona, życie uratowane pojawią się inne potrzeby. Przynależności, uznania, akceptacji.
Dziecko od nowa nawiązuje kontakty z rówieśnikami. Prawdopodobnie korzysta z Internetu. Co widzi? Co widzą jego rówieśnicy?
Czy nie dostaje od życia kolejnego ciosu?

Wiem z doświadczenia, że rodzic jest w stanie zrobić wszystko dla ratowania życia dziecka. Wiem też, jak wygląda życie po zbiórkach. Wdzięczna jestem bardzo, że w tych trudnych chwilach zajęła się nami fundacja Gajusz, która wiedząc, że problem z kręgosłupem trzeba pokazać, zrobiła to w subtelny sposób. Nawiązując do ówczesnych marzeń Jagienki. Fundacja, która nie wymagała sztucznych dramatów a jedynie radziła, by podczas wywiadów być zwyczajnie blisko siebie, swoich matczynych uczuć.

Mimo tego, nie ustrzegłam się przed błędami. Są zdjęcia, które nigdy nie powinny się ukazać. Pooperacyjne, wymagane przez lekarza?
Jagienka widząc je płacze. Wstydzi się do dziś.

 

Podczas zbiórek Internetowych są rzeczy, na które rodzic powinien zwrócić uwagę:

Nigdy nie zgadzać się na roznegliżowane zdjęcia dziecka

Prosić o autoryzacja każdego tekstu który ma się ukazać (przeczytać na spokojnie już bez emocji, które towarzyszyły rozmowie) Zwrócić uwagę na tytuł (tu niestety często nie mamy na to wpływu, nadawany jest w centrali ale? zawsze warto spróbować)

Rozmawiać z dzieckiem o treściach zamieszczanych w Internecie.

 

Kluczem jest rozmowa. Nie trzeba zgadzać się na wszystko. I nadal pozostawać serdecznym/ą.

Mieć uważność na siebie i na dziecko.

Zdrowie psychiczne Ciebie, Twojego dziecka jest równie ważne jak zdrowie fizyczne. Przez całe życie.

fot. Agnieszka Bohdanowicz

 

 

 

 

 

Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.

Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.

Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.

A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.

Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.

Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.

 ?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg

 

 

Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami

Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?

To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.

Dziś wiem, że warto też dla Siebie.

Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.

Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.

Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.

Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.

Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.

Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.

A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.

Bo miłość jest we mnie.

 

To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.

Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.

Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.

Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.

A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/  Czy to nie pięknie?

Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,

pokocham też niedoskonały świat.

Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?

 

P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka

 

 

 

 

I tak będzie skazane na innych.

Jeśli dorosłość będzie mu dana...

 

Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.

I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.

 

Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…

KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.

Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .

Cieszyć się sukcesami.

Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.

Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.

Nie tylko brać ale też dawać.

 

Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.

Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.

Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.

W szczerości, bliskości.

Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.

 

 

Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.

A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.

Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?

Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.

Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.

Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.

A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.

Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.

I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.

Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.

 

 

Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.

By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.

I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.

 

 

 

 

 

 

Bądź z nami

Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.

można dawać wszystko ponad siły mama jagienki