
Szczęście i spokój zależą od nas samych.
Dostrzec samego Siebie.
Zadbać o Siebie.
„Wy to się ciągle bawicie, tak na Was patrzę w tym Internecie to zazdroszczę takiego życia”,
„Żal mi Was strasznie, nie dałbym/abym rady tak patrzeć codziennie jak dziecko cierpi”.
Ile osób tyle spostrzeżeń.
Tyle doświadczeń, poglądów i ocen.
Opinii może być wiele. Są one wybiórcze.
Dlatego najważniejsze jest to, jaką sami przyjmiemy postawę wobec tego,
co nas w życiu spotyka.
Łatwo jest zostać mentalnie bezbronną ofiarą, która czuje się gorsza.
Albo przyjąć postawę roszczeniową, bo przecież mnie i dziecku wszystko się należy.
Dziecku, które wiele przeszło. Doświadcza swojej niepełnosprawności w każdej chwili, relacji, sytuacji życiowej.
Można się użalać nad samą/ym sobą.
Żądać odpowiedzialności od innych ludzi za to, co dzieje się w moim życiu. I za to jak się czuję.
Szukać winnych.
Odczytywać komunikaty innych ludzi jako niechęć, obrzydzenie do choroby.
Czuć, że jestem mało znacząca/y, mało wartościowa/y.
Szczęście i spokój w dużym stopniu zależne są od nas samych.
Zamiast szukać problemu na zewnątrz warto spojrzeć na to, co w moim sercu i w myślach.
Mieć dystans i zrozumienie, które pozwolą z większą pewnością siebie przejść do działania.
W obszarach w których można działać.
Zrozumieć perspektywę innych osób. W życiu każdego człowieka są wspaniałe momenty i te których nie chcemy pamiętać.
Każdy z nas ma inne życie, inaczej się w nim czuje.
Nie porównywać kto z nas ma gorzej czy lepiej.
To droga donikąd.
Być osobą wyrozumiałą dla innych ale także dla siebie.
Widzieć swoje starania i to, jak wiele nadal mam.
Gdy problemy nadal przerastają i trudno patrzeć ze spokojem nie bać się terapii, czasem leków. Bywa, że to pierwszy kok do wyzwolenia z marazmu i niechęci.
Każdy ma prawo i umiejętności żeby:
DOSTRZEC SAMEGO SIEBIE, ZADBAĆ O SIEBIE.
Widzieć różne strony swojego życia. Przejąć za życie odpowiedzialność.
Widzieć się nawzajem. Bo jesteśmy na tym świecie po to, by być z innymi ludźmi.
Poczucie szczęścia, miłość do życia, ludzi, do siebie jest największą nagrodą pracy nad swoimi myślami, stoickim spokojem.
I wtedy to, jak postrzegają nas ludzie zaczyna mieć drugorzędne znaczenie.
fot. Natalia <3
Można zacząć od wyrozumiałości w stosunku do siebie. Od akceptacji gorszego dnia. Bo gorsze dni są.. ludzkie. Złym nastawieniem, pretensjami i narzekaniem nie odbierać sobie resztek sił.
Wykrzesać choć odrobinę czasu. Może na odpoczynek, może choć na parę minut z kubkiem herbaty.
Dać sobie uwagę, posłuchać myśli. Przyjąć te złe i smutne, bez oceniania.
A może wykrzesać czas na marzenia. By w sercu zrobiło się ciepło.
Dostrzec najprostsze rzeczy, z których mogę się cieszyć.
Wygodne łóżko, słońce, to że oddycham ja, oddycha moje dziecko.
?Wdzięczne serce jest magnesem, które przyciąga cuda? A. Maciąg
Zadbać o Siebie ... Małymi kroczkami
Dla kogo? Dla dziecka? Dla innych?
To, że dla dziecka było pierwszym i jedynym argumentem, który kiedyś mnie przekonał.
Dziś wiem, że warto też dla Siebie.
Że miłość, docenienie mogą płynąć ze mnie.
Gdy staram się działać najlepiej jak potrafię, w zgodzie ze sobą.
Gdy nie chcę już być kimś innym, jestem autentyczna.
Czy jest ktoś obok czy też nikogo nie ma.
Już nie czekam na wdzięczność i oklaski.
Nie analizuję, jak inni na mnie spojrzą. I czy w ogóle spojrzą.
A jak spojrzą i dadzą słowa wsparcia? szczerze się ucieszę. I jeszcze bardziej docenię.
Bo miłość jest we mnie.
To, co mam w sobie, w swoim sercu.. będę w stanie dać innym, dać ukochanemu dziecku.
Jeśli sam/a zaopiekuję się sobą, w dłuższej perspektywie będę mógł/a zaopiekować się kimś innym.
Jeśli sam/a zrozumiem siebie, własne potrzeby będę umiał/a prawdziwie rozumieć potrzeby ludzi.
Jeśli znajdę czas, by posłuchać siebie, bez oceniania, będę umiał/a prawdziwie słuchać innych. Będę dobrym rozmówcą.
A ?Prawdziwa rozmowa to miłość bliźniego? /F. Karzełek/ Czy to nie pięknie?
Jeśli będę umiał/a kochać siebie, ze wszystkimi zaletami i wadami, z wyrozumiałością,
pokocham też niedoskonały świat.
Podług ponadczasowych słów: ?Kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO?
P.S. Za spontaniczne zdjęcie dziękuję Małgosi Bajur - wspaniałej mamie Oliwierka
I tak będzie skazane na innych.
Jeśli dorosłość będzie mu dana...
Wiem, jak łatwo dopuścić takie myślenie. Zwłaszcza, gdy dziecko wymaga pomocy hospicjum.
I jak trudno być bierną, gdy dziecko samo próbuje. Z bólem kręgosłupa, problemami z oddechem.
Są różne niepełnosprawności i różne ograniczenia. Ale…
KAŻDY CZŁOWIEK chce być częścią wspólnoty.
Chce mieć plany, wyzwania. Radość i satysfakcję z autonomii lub jej skrawka .
Cieszyć się sukcesami.
Nawet jeśli to drobiazg jak złożenie drobnej odzieży czy posypanie ciasta cukrem pudrem.
Każdy chce czuć się ważny. Planować i czekać na realizację tych planów.
Nie tylko brać ale też dawać.
Nikt nie zna dziecka tak jak rodzic.
Gdy spojrzymy z lekkim dystansem, wiemy doskonale, gdzie można przesunąć granice samodzielności.
Warto o niej rozmawiać. Nawet jeśli kontakt w chorobie nie jest łatwy.
W szczerości, bliskości.
Wyznaczać listę zadań a wśród nich priorytety. Podzielić obowiązki.
Dla każdego/ej z nas bolesny jest w życiu brak działania.
A w konsekwencji brak wiary w siebie, brak świadomości słabych i mocnych stron.
Brak poczucia własnej wartości. Czy tego chcę dla swojego dziecka?
Tak duże są radość i satysfakcja z podjętego działania.
Nawet gdy nie będzie zrealizowane w 100 %.
Poczucie spójności z innymi dziećmi gdy okazuje się, że „ja też miałam/em coś do powiedzenia”.
A z biegiem czasu to autentyczna pomoc.
Gdy dziecko potrafi ogarnąć swoją najbliższą przestrzeń, gdy samodzielnie umyje zęby, ciało.
I ma wpływ na tworzenie własnej, autonomicznej przestrzeni.
Najpierw w bezpiecznym zakątku własnego domu.
Często rodzic musi zacząć od Siebie. Odnaleźć sens, pokonać poczucie niemocy, depresję.
By później razem z dzieckiem popłynąć we wspólnych działaniach i planach.
I poczuć matczyne/ojcowskie spełnienie.
Bądź z nami
Poznaj nas i dołącz do naszych znajomych. Bądź z nami w ważnych wydarzeniach i w celebrowaniu codzienności.
